wtorek, 9 października 2012

Wiedźmowy rok... a kto go widział?

Minął rok... aż mnie troszkę zmroziło... brrrrryyy i to nie przez ten szalony wiatr za październikowym oknem.  Rok z grosikami od ostatniego postu. Co tu dużo mówić – to wszystko o mojej konsekwencji J ale żeby tego samobiczowania się nie rozciągać za długo... dodam,  że to był owocny i intensywny rok.
Udało  mi się pozamykać wiele spraw i rozpocząć te nowe, które czekały na zamknięcie tych starych. Skończona szkoła, do której wróciłam po latach, przeprowadzka z moim Domownikiem do nowego miejsca, sprzedaż starego mieszkania i urządzanie nowego/starego J Otworzyłam też sklepik internetowy... ale o tym na razie szaaaa... jeszcze nie za dużo ma ten sklepik na półkach, ale pierwsi klienci już wyszli z niego zadowoleni... w kolejnych postach przedstawię to moje, skromne na razie miejsce, z którego już dziś jestem dumna J
Robótkowo też się wiele działo. Opanowałam decoupage i bardzo tę technikę polubiłam. Była wiklina papierowa – jeszcze do niej wrócę J Filcowanie też mi się spodobało. Były... i są druty i szydełko. Aktualnie dzierga się szal estoński – piękny, w kolorze ecru, z cieniutkiej - jak włos - włóczki moherowej. Zachwycam się nim, choć jest dopiero w 1/3. Mozolna robota, ale cieszy :) A od pół roku jestem znów maniaczką szycia J i to jakiego szycia? Ha! Na łuczniku, który jest starszy ode mnie o dobrą dekadę J O tym wszystkim wkrótce.
A co najważniejsze z tego roku? Jedno -  to, że te zamknięte, stare sprawy zeszły mi wreszcie z barków, a drugie – co nie było możliwe bez pierwszego – wszak do tego potrzebna jest otwarta głowa bez zmartwień – opanowanie nowych technik robótkowych. Wreszcie mam komfort tworzenia nowych projektów, bez ograniczeń – czyli mogę łączyć różne techniki, co mnie ogromnie cieszy. Bardzo, bardzo J
Zrobiłam listę na kolejne posty – więc może kolejne będą pojawiać się w mniejszych ostępach czasowych niż dotychczas. Tralala la la.

2 komentarze:

  1. No i pięknie. Tak trzymaj. Ja ostatnio nie miałam dobrego czasu i jeden wielki kociokwik, który się jeszcze nie skończył. Jak już będzie wsio OK to może naskrobię.
    Próbowałam kiedyś z szydełkiem. Babcia mnie uczyła. Po wyszydełkowaniu paru serwet zaprzestałam działalności. Bardziej mnie ten h.k. bawi, choćby swoimi kolorami.
    Zazdroszczę umiejętności szycia. Mam w głowie pewne rzeczy do których przydała by się maszyna, ale mam do tego 2 lewe ręce. (Moja mamusia pięknie się maszyną posługiwała, brat się nauczył, mój mąż także). Ja jedyna pozostałam kulawa do tego. NIe umiem skoordynować nogi na pedale, śmigającej w pionie igły i pędu ściegu sunącego po poziomo przesuwającym się materiale. Nie ogarniam tego.
    Czekam na kolejne ciekawe wpisy.
    Serdeczności ślę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, że przyłączyłaś się do Craftowania dla Hospicjum Cordis! Szczegóły wysłałam już mailem. Pozdrawiam cieplutko kasia

    OdpowiedzUsuń

...a tu poproszę o komentarze, uwagi i zażalenia
(ps. do dowołania - blokuję anonimowe komentarze, bo jakaś maszyna spamująca zasypuje mi skrzynkę durnowatymi wpisami)

LinkWithin