Dziś znów krótko. Do wpisu zmotywowała mnie Sagitta, która wrzuciła „obijany” post o krzesłach u siebie na bolgu - o tutaj. Moje fotele zostały wypatrzone na balkonie Brata, dokąd je wywalił, bo takie brudne i niefajne. Po krótkiej zabawie w głuchy telefon z właścicielem krzeseł (krzesła były własnością właściciela wynajmowanego mieszkania), przy której Brat Wiedźmy robił za „przekaźnik” – doszliśmy do porozumienia w temacie odkupienia rzeczonych siedzisk. Potem już tylko szmatki, kłaki oraz tapicerska owata (czy jak się to tam nazywa), parę metrów parcianej taśmy, papier ścierny, bejca i akrylowy lakier - a do tego kilka wieczorów i… ta-dam! Oto moje foteliki udające art deco :)
Obstawiam, że to produkt lat 50.XX w. – choć czasami, gdy mnie wyjątkowo romantyczno-marzycielski nastrój ogarnie, wyobrażam sobie, że pamiętają przedwojnie hihihi J
Ciekawostka: w środku był jutowy worek wypchany trawą morską. O nie, nie, nie… teraz już takich mebli nie robią…
Wszelkie zachwyty mile widziane J . Udzielę też wszelkich wskazówek technicznych dla osób, które zechcą się porwać na podobne przedsięwzięcie…
Obstawiam, że to produkt lat 50.XX w. – choć czasami, gdy mnie wyjątkowo romantyczno-marzycielski nastrój ogarnie, wyobrażam sobie, że pamiętają przedwojnie hihihi J
Ciekawostka: w środku był jutowy worek wypchany trawą morską. O nie, nie, nie… teraz już takich mebli nie robią…
Wszelkie zachwyty mile widziane J . Udzielę też wszelkich wskazówek technicznych dla osób, które zechcą się porwać na podobne przedsięwzięcie…
zdolniacha!
OdpowiedzUsuńmoje ulubione:)
OdpowiedzUsuńSuper efekt! Ja zapatruję się na podobne fotele u teściów, tylko mam pytanie czy wymieniałaś środek siedziska, bo ja chyba będę zmuszona a nie bardzo mam na to pomysł.
OdpowiedzUsuńRozebrałam fotele na części pierwsze z zamiarem, że wyrzucę środek i zrobię nowe wypełnienie, ale w środku znalazłam trawę morską (którą kiedyś wypełniano takie meble) i postanowiłam tylko przewietrzyć, ułożyć na nowo i zostawić. Dodatkowo dołożyłam warstwę owaty tapicerskiej (jest grubsza niż krawiecka) i włożyłam po kawałku nowej gąbki. To wcale nie było takie trudne, choć czasochłonne - robiłam to przez cały tydzień wieczorami.
Usuń